Legendy dolnośląskie. Legenda o Pannie i Niedźwiedziu

Jak głosi legenda, na początku XII wieku, właściciel zamku na Ślęży, Piotr Włostowic był zwolennikiem pokoju. Panował wtedy spokój, nikt nie toczył wojen, a w murach jego posiadłości wszyscy żyli w zgodzie.
Na dziedzińcu zamku trzymano niedźwiedzie, które służyły mieszkańcom jako rozrywka. Miały one swojego opiekuna, który uczył je różnych sztuczek, tak aby ludzie mieli dużo zabawy. Jeden z niedźwiedzi bardzo zaprzyjaźnił się z pewną dziewczyną o imieniu Gertruda, która służyła na zamku. Zwierzę także było uwielbiane przez Marię – żonę Piotra Włostowica.
Zobacz też: Dolnośląskie legendy. Legenda o pięknej żonie burmistrza Bolkowa
Niedźwiedź uwielbiał ryby, a Gertruda czasem dostawała od swojej Pani pozwolenie, aby je kupić i dać misiowi. Wtedy zwierzak schodził wraz z nią do momentu, do którego pozwalało mu ogrodzenie i pomagał dziewczynie z zakupami.
Pewnego dnia niedźwiedź był bardzo głodny, a Gertruda dość długo nie wracała z koszykiem pełnym jego ulubionego smakołyku. Wtedy miś zdenerwował się i gdy już dotarła na miejsce, rzucił się na kosz, w którym znajdowały się ryby. Wygłodniały niedźwiedź stanął na tylnych łapach, a przednimi zaczął w złości wymachiwać. Przerażona Gertruda sięgnęła po szpilkę, którą spinała swą suknię i dźgnęła nią w oko zwierzęcia.
Niedźwiedź zaatakował dziewczynę i ją zabił, po czym sam padł martwy. Swoim ogromnym ciałem przygniótł koszyk z rybami.
Następnego dnia rozpoczęto poszukiwania służącej i misia, lecz znaleziono ich oboje martwych. Załamana Pani Maria Włostowic nakazała na pamiątkę postawić pomnik w miejscu, w których znaleziono ciało jej ulubionego niedźwiedzia i służki.
Posąg niedźwiedzia, zwanego także dzikiem można zobaczyć do dziś, w drodze na górę Ślężę od strony Sobótki.
