Kolejne ofiary tlenku węgla na Dolnym Śląsku. Nie żyje 2-letnie dziecko - Dolnyslaskinfo.pl

Kolejne ofiary tlenku węgla na Dolnym Śląsku. Nie żyje 2-letnie dziecko

W powiecie lubińskim doszło do ogromnej tragedii. Mężczyzna wrócił do mieszkania i myślał, że jego bliscy śpią. Oni natomiast byli już nieprzytomni.
Kolejne ofiary tlenku węgla na Dolnym Śląsku. Nie żyje 2-letnie dziecko /fot. pexels
Kolejne ofiary tlenku węgla na Dolnym Śląsku. Nie żyje 2-letnie dziecko /fot. pexels

W ubiegły piątek, 16 grudnia w Szklarach Górnych (powiat lubiński) doszło do tragedii, która na zawsze zmieniła życie wielopokoleniowej rodziny. W wyniku zatrucia tlenkiem węgla zmarł 2-letni chłopiec, natomiast jego babcia trafiła do szpitala. Sprawdź szczegóły sprawy.

Zobacz też: Wałbrzych. Znaleziono zwłoki dwóch osób. Przyczyną uszkodzona instalacja gazowa

Sezon grzewczy co roku zbiera swoje żniwa. Mimo szeroko zakrojonych akcji edukacyjnych i informacyjnych, w niektórych mieszkaniach wciąż dochodzi do tragedii spowodowanych tlenkiem węgla.

Chłopiec nie przeżył zatrucia tlenkiem węgla

W piątek, 16 grudnia służby otrzymały zgłoszenie o prawdopodobnym zatruciu tlenkiem węgla w mieszkaniu. W lokalu przebywała babcia z dwuletnim wnuczkiem. Gdy około 15:00 do domu wrócił dziadek, uznał, że jego bliscy prawdopodobnie śpią. Gdy jednak sam poczuł się źle, domyślił się, że mogło dojść do zatrucia i wezwał na miejsce służby.

Mężczyzna natychmiast otworzył okna i rozpoczął reanimację swoich bliskich. Jego żona odzyskała przytomność, jednak stan dziecka był zbyt ciężki. Przybyły na miejsce zespół ratownictwa medycznego jeszcze przez godzinę próbował przywrócić funkcje życiowe dwulatka. Mimo starań życia chłopca nie udało się uratować.

Na miejscu pojawili się także strażacy, którzy potwierdzili, że stężenie tlenku węgla w mieszkaniu znacznie przekraczało dopuszczalny poziom. Obecnie sprawę wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury. Rodzicom zmarłego chłopca zapewniono pomoc psychologiczną.

Źródło: media

Więcej z Dolnyslaskinfo.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *