Tajemnice Dolnego Śląska. Czy Frankenstein pochodził z Ząbkowic Śląskich?
Historia Frankensteina ma swoje początki w powieści angielskiej pisarki i poetki z okresu romantyzmu Mary Shelley. W 1818 r. artystka napisała powieść Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz – uważaną za pierwszą powieść Science-Fiction lub przynajmniej zapowiedź tego gatunku.
Frankenstein, czyli nowoczesny Prometeusz to historia Wiktora Frankensteina – studenta uniwersytetu w Ingolstadt, który ze szczątków ludzkich ciał tworzył człowieka i następnie go ożywił. Potwór, z początku wrażliwy i łagodny, jest brzydki przez co nie może zaznać miłości. Brak uczucia powoduje, że monstrum zamienia się w mściwą bestię. Na bazie tej historii, stworzono wiele tragedii, komedii i dzieł sztuki. Potwór stał się ikoną popkultury i nikt już się nie zastanawiał, skąd on tak naprawdę pochodzi.
Lukę wykorzystali mieszkańcy Ząbkowic Śląskich, którzy twierdzą, że historia eksperymentów Frankensteina zrodziła się właśnie na Dolnym Śląsku w miejscowości Frankenstein (nazwa Ząbkowic Śląskich sprzed wojny).
Frankenstein, czyli Ząbkowice Śląskie
Przed II wojną światową Ząbkowice znane były jako Frankenstein. Co istotne, w XVII w. we Frankensteinie działała wyjątkowo paskudna szajka grabarzy. Okradali oni cmentarze, plądrowali groby i podobno zjadali fragmenty ludzkich ciał lub tworzyli z nich trucizny. Zabójcze substancje rozsypywali pod progami spokojnych mieszczan. Cmentarny proceder ściągnął na miasto epidemię dżumy – umarło 2061 osób, z czego jedną czwartą stanowiły dzieci. Winą za śmiertelną chorobę oskarżono grabarzy – aresztowano osiem osób.
Władze Frankensteina utworzyły specjalną komisję, której zadaniem było przebadanie całej sprawy. Sprawa nabierała coraz większego rozpędu i już kilka miesięcy później odbyły się niezwykle widowiskowe egzekucje. Jeden z grabarzy stracił publicznie członek za pomocą rozżarzonych obcęgów. Dwie osoby upieczono żywcem. Niestety egzekucja nie pomogła w zatrzymaniu epidemii. Rozwiązaniem miała być modlitwa.
Kazania i modlitwy w intencji cofnięcia zarazy zostały także wydrukowane i przekazane mieszkańcom. Właśnie tam po raz pierwszy pojawiło się określenie Diabelski Łowca, czyli spersonifikowane uosobienie całego zła, jakie wyrządzili grabarze. Z czasem monstrum zaczęto nazywać od miasta – Frankenstein.
Dolnośląski regionalista Jerzy Organiściak twierdzi, że pisarka Mary Shelley mogła znać tą wyjątkową historię i wykorzystać w swojej pracy.