Cała tragedia miała miejsce o 5 rano. Wtedy właśnie na pole rolnika ze Świdnicy przyleciały pszczoły, które siadały na kwiatach rzepaku. Dimetoat wraz z pyłkiem przedostawał się do układu pokarmowego zwierząt i część z nich zabił już na miejscu. Pozostała część zwierząt, którym udało się wrócić do ula były mordowane przez inne pszczoły. Zwierzęta chroniły w ten sposób ul przed zarażonymi osobnikami. Niewiele to dało bo do kontaktu i tak doszło i łączna liczba pszczół, które zginęły w wyniku tego działania wyniosła 7,5 miliona.

Warto dodać, że dimetoat w owym czasie był dozwolony tylko w przypadku konkretnych roślin. W przypadku kwiatów rzepaku był on zakazany. W sprawę najmocniej zaangażowali się pszczelarze, którzy ucierpieli najbardziej w związku z całą sytuacją. Zginęło aż 245 rodzin pszczelich, a straty pszczelarzy zostały oszacowane na aż 560 tysięcy złotych.

Rolnik otrzymał zarzut doprowadzenia do katastrofy ekologicznej. Grozi mu teraz od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Prokuratura zajęła się już całą sprawą i zabezpieczyła majątek rolnika wynoszący 560 tysięcy złotych.